20100330

in the twilight

: kiedy? 2010.03.29 : gdzie? progresja : kto? in the twilight :

wczoraj w progresji wylądowałem dość niespodziewanie, na progresywnym wieczorze obstawionym przez nasze miejscowe in the twilight, już kiedyś obecni przed moim obiektywem, oraz niemiecki rpwl. w porównaniu z zeszłorocznym występem - było lepiej, pod każdym względem. przede wszystkim wokalista zmienił stylówę i poprawił swoje umiejętności wokalne, a cały zespół brzmiał bardziej spójnie. jeśli chodzi o umiejętności, zdecydowanie na scenie najbardziej wyróżniał się gitarzysta, a kroku dzielnie dotrzymywała mu pani bassowa.

20100329

aga zaryan

: kiedy? 2010.03.23 : gdzie? palladium : kto? aga zaryan :

wtorek był dziwnym dniem, w progresji grał eric bell (ex thin lizzy), czyli twórca przeboju whiskey in the jar. któż tego kawałka nie zna? a kto go zna w oryginale, hm? na miejscu zastaliśmy kilkanaście ledwo-ciepłych osób oczekujących na ten wątpliwy koncert. sami byliśmy nie do końca przekonani, czy chcemy w tym uczestniczyć, w związku z czym postanowiliśmy postawić na wyższą kulturę i pognaliśmy na złamanie karku do palladium na koncert agi zaryan, w celu doznania odrobiny jazzu. a że zupełnie się na tej muzyce nie znam, to słowa o koncercie raczej nie napiszę... poza tym, że dawno się nie czułem takim intruzem w czasie koncertu, bo każde klapnięcie lustra burzyło kwintesencję selektywnych dźwięków płynących w kierunku mocno skoncentrowanej publiczności.
zdecydowanie lepiej wchodzi mi jazz w wydaniu bardziej frywolnym, czyli w formie proponowanej przez trifonidis free orchestra.

gaba kulka

: kiedy? 2010.03.20 : gdzie? stodoła : kto? gaba kulka :

no i gwiazda wieczoru - gaba kulka, a zaświecili jej, jakby była pierwszym supportem. a jak zagrała? zagrała, jak to gaba, czyli bardzo poprawnie. w ramach dalszych niespodzianek wieczoru, w czasie pierwszego kawałka na scenie - tym razem w roli gościa - zawitała karen i popisała się nie byle jakim solo na saksofonie. a potem było po gabowemu, szkoda tylko, że bez gitary, której niejednokrotnie mi brakowało. bardzo brakowało... natomiast zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą na scenie był robert rasz, perkusista nieziemski. występ, jak zwykle na plus. na koniec gaba, brzdąkając na ukelele, zaśpiewała creep. z dedykacją dla wszystkich tych, którzy tego dnia powinni być we wrocławiu, ale z różnych przyczyn nie mogli. jak mniemam, chodziło o koncert amandy palmer. na krytykę, niestety, zasługuje część publiczności siedząca pod samą sceną - koncert, to nie festyn osiedlowy - nie wpieprza się frytek, siedząc jak na pikniku!
szkoda tego paskudnego światła, bo i zdjęcia wyjątkowo słabe wyszły :(