: kiedy? 06.11.2009 : gdzie? progresja : kto? tankard, alastor, neuronia :
piątkowy wieczór miał być małym thrashowym świętem. a wyszło... o tym jak wyszło będzie na końcu. koncerty, o dziwo, rozpoczęły się wyjątkowo punktualnie. na pierwszy ogień poszedł warszawski zespół
neuronia. nigdy wcześniej o nim nie słyszałem... po tym koncercie więcej o nim słyszeć nie chcę. panowie nieszczególnie przypadli mi do gustu, publiczności też chyba nie... nawet płyty rzucane ze sceny nie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem. ogólnie było dużo chaosu, brak zgrania i bulgoczący wokalista z głową wysmarowaną pastą do butów (?).
szczęśliwie, skończyli grać równie punktualnie, jak zaczęli. drugim zespołem był
alastor. polski to zespół, który już wcześniej znałem od koncertowej strony. tym razem znów nie zawiedli, zagrali kawał dobrej muzyki. pod sceną zgromadzili dość pokaźną publikę, która żywiołowo reagowała na kolejne grane kompozycje. moją uwagę szczególnie ściągał na siebie wokalista, którego energia rozpierała i udzielała się wszystkim w koło... to był bardzo dobry support!



gwiazdą wieczoru był niemiecki
tankard. zespół znany, jak pierwsi piwosze thrash metalowej sceny. od samego początku ich koncertu było gorąco, pod sceną rozkręcił się pokaźny młyn, muzycy fruwali po scenie w rytm ostrych riffów. niestety, po pierwszym stagedivingu w fosie pojawili się ochroniarze... ale mimo wszystko, w tłumie znalazło się kilku surferów. było ostro. było z pazurem. było głośno i surowo. muzyczne wspomnienia trochę odżyły...


było na tyle gorąco, że w pewnym momencie na scenie pojawił się ten oto stanik, średniej był on piękności, ale dzięki niemu ten koncert nabrał jeszcze lepszego klimatu...


pozostający po pierwszym zespole niesmak nie zdołał jednak popsuć świetnej zabawy, bo
alastor i
tankard zagrały kawał świetnej muzyki. no i pokornie przyznać muszę, że spowodowali we mnie to, czego się nie spodziewałem. właśnie, pierwszy raz od dobrych kilku lat, słucham pierwszych albumów metallicy.
\m/