przyszedł czas na pierwszy koncert w 2010 roku, project kuchomik odżywa. już w pierwszym tygodniu stycznia była szansa na pierwszy koncert, jednak wolałem zacząć od czegoś miłego dla duszy i ciała. padło na gabę kulkę, tym razem w towarzystwie konrada kucza - czyli duet kucz kulka. autorzy jednego z lepszych albumów zeszłego roku - sleepwalk. to taka stylistyczna mieszanka muzyczna. na europejskim poziomie, w większości zaśpiewane po angieslku. ładnie i zgrabnie, bajkowo i miękko. tak samo było na koncercie. fabryka zapełniła się pod korek. szczęśliwie, wśród zgromadzonych widzów naprawdę niewielu było chętnych do gadki w czasie koncertu. to bardzo dobrze wpłynęło na odbiór i atmosferę sztuki. a sztuka była ładna, melodyjna i bujająca, jak album. między utwory, kucz wplatał swoje improwizacje na temat traktora marki ursus i trójkąta, czyli najważniejszego instrumentu w całej orkiestrze. gaba, jak to gaba - spisała się na 5+, pokazało na co ją wokalnie stać. wszystkiemu asystkował magik robert rasz na bębnach i basser, którego nazwiska niestety nie pomnę. wszystko złożyło się w bardzo ładny godzinny występ, zwieńczony dwoma bisami. a publiczność chciała więcej... na scenie przede wszystkim było widać gabę, reszta zespoły kryła się w ciemnościach, lub kolorowej mgle...
setlista:
1. electric sheep
2. dead yet
3. the clock
4. got a song
5. international man of misery
6. keep it down
7. island
8. niebiański
9. cellulioid
10. your drum
11. man of winter
encore:
12. white rabbit
13. dust in the wind
zdecydowanie bardziej wolę ostrzejszą nutę na zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuńto z sercami mnie się podobie
łałałała, dostaniesz order za pierwszy, i jak narazie jedyny komentarz w 2010 roku!
OdpowiedzUsuńa mnie sie podobuje 4- cos w nim jest. niezłe miny pani kulka strzela
OdpowiedzUsuń