: kiedy? 12.11.2009 : gdzie? centralny basen artystyczny : kto? pg.lost, tides from nebula :
moje mistrzostwo w dziedzinie prokrastynacji osiągnęło apogeum. tak oto, dzisiaj światło dziennie ujrzały zdjęcia z koncertu, który odbył się ponad miesiąc temu! szczęśliwie jest to ostatni tak zakurzony koncert w moich folderach... i znów było post-rockowo, czyli wielce smakowicie. choć, jak niektórzy twierdzą, post-rocka słuchać się nie da, bo to męskie smętne orgazmy muzyczne i przesterowane gitary, zamiast porządnego grania.
szczęśliwie dla zespołu i publiki, przez chwilową dysfunkcję spalonej
jadłodajni filozoficznej, koncert odbył się w
centralnym basenie artystycznym. po pierwsze - koncert mogło zobaczyć dużo więcej osób, po drugie - była pewność, że konstrukcja budynku nie ulegnie zniszczeniu przez falę dźwięków i ładunek energii... nie wyobrażam sobie, jak panowie z obu zespołów pomieściliby się w
jadło szczególnie mając na uwadze ich skłonność do euforycznego miotania się po scenie... po trzecie - kto i jak wyobrażał sobie tam nagłośnienie tak przestrzennej muzyki?
no, ale było tak - na rozgrzewkę dobrze znani i wielce lubiani
tides from nebula. było o nich nie raz i nie raz (mam nadzieję) jeszcze będzie - ciekawskich zapraszam
tutaj. i tym razem będzie z pochwałami - chłopaki zabrzmieli bardzo fajnie w basenowych wnętrzach, znów ich niosło na scenie. jak zwykle, było bardzo energetycznie i paraliżująco. zebrany, pokaźny tłum łatwo poddał się impulsom energii i falował zgodnie z rytmem wybijanym przez
messsje stołka. był to (prawdopodobnie) ostatni koncert
tfn w warszawie - aż do czerwca 2010. jak można się domyślać, że
cebule powrócą z nowym albumem... :] ze światłem było, jak było. czyli było ciężko. ciemno, czerowono-fioletowo i statycznie. a efekty tego są takie...
drugim zespołem tego wieczora był szwedzki
pg.lost, zespół grający nieco bardziej
cukierkową odmianę post-rocka. nie znaczy to jednak, że panowie nie posiadają takiego pierdolnięcia, jak
tfn. a posiadają, o czym mogła się przekonać zebrana publika... szwedzi bardzo zwinnie przechodzili z onirycznych, kołyszących dźwięków do energicznych/energetycznych, świdrujących w mózgu partii uzupełnionych wysokimi wokalizami basisty.
lości równie łatwo zaskarbili sobie sympatię publiki, która żywiołowo reagowała na wybrzmiewające kompozycje. widać było, że w
cba stawili się ludzie wygłodniali takich dźwięków... a osób było co najmniej 200. a podobno post-rock się nie broni? tak, jak kiedyś tam
pg.lost kupili mnie studyjnie, tak tego wieczora stali się jedną z częściej odtwarzanych przeze mnie kapel. ze światełkiem było równie mizernie, jednak smaku całej oprawie wizualnej (poza kraciastymi koszulami) dodały bardzo klimatyczne i dopasowane tematycznie wizualizacje wyświetlane na scenie.
cieszy mnie to, że ostatnio wypływa tak dużo stosunkowo młodych zespołów grającących tak dobrą jakościowo i różnorodną muzykę. nawet kiedy te zespoły są zaszufladkowane do jednej przegródki. a co jeszcze ważniejsze - rewelacyjnie sprawdzają się na żywo. co więcej, bardzo często lepiej brzmią
na żywca, niż z krążka.
ps. do zakupionych merch'ów pg.lost otrzymałem epkę innego szwedzkiego zespołu -
class of kill'em high. naprawdę zrobili na mnie wielkie wrażenie! miłe doznania gwarantuje także odpytanie się jutuba o ten zespół :]