20090926

włochy. nie te pod warszawą.

wyszedło tak, że poprzedni weekend mi się wydłużył, bo trwał już od czwartku... u nas jesień, a tam - całkiem ciepło i miło. nawet chwilo zbyt ciepło. gaeta, bo tam właśnie byliśmy, to stare miasto położone 130km na południe od rzymu. ładne to i bardzo stare miasteczko na cyplu, otoczone z trzech stron morzem. a nad miastem góruje twierdza oraz katedra, która od razu skojarzyła mi się z tą jedyną katedrą. na miejscu przede wszystkim zajmowaliśmy się odpoczynkiem i relaksem... bardzo szeroko pojętym. było miło, dość jednak męcząco... i skończyło się chorobą. ze względu na wzgląd, że nie wiem, czy mogę publikować wizerunki osób, które tam były, to załączę zdjęcie, które dość... dobrze obrazuje te 4 dni.w piątkowy wieczór, kiedy byłem w miarę dość żywy, wybrałem się do miasta poczynić kilka nocnych zdjęć. i wyszło tak.spacerując po mieście, odwiedziłem kilka małych, ciasnych uliczek, podwórek... w wielu z nich czułem się, jak amelia - z jednego okna sączyła się muzyka, z innego dochodziły dźwięki imprezy, z jeszcze innego słychać było telewizję, z kolejnego dochodziły dźwięki baraszkującej pary. rewelacyjne miejsca... niesamowite przeżycia. powrót lekki nie był, samolot był spóźniony ponad 2h, ale widoki z okna w czasie wieczornego lotu zrekompensowały wszystkie niedogodności zdrowotne... wszem i obec oświadczam, że nie umarłem, a bloga... no fakt, trochę zaniedbałem, bo ponieważ posiadam ostatnio tragiczny niedoczas... do następnego!

3 komentarze:

  1. skoro tak twierdzisz...
    trzeba rozruszać tego zakurzonego bloga...

    OdpowiedzUsuń
  2. zdjęcia git...
    ale WŁOCHY to część Warszawy, nie są "pod" nią :)

    OdpowiedzUsuń