w przeddzień koncertu rammstein w łodzi, w progresji zagrał ich support - combichrist. klimaty muzyczne to bardzo odległe od moich upodobań, electro nie zdarza mi się słuchać... jednak koncert, który dali zamerykanizowani norwegowie, utwierdził mnie w przekonaniu, że muzyka grana na żywca jest jednym z podstawowych czynników do wydawania osądów na temat tego, czy zespół jest fajny czy nie. a combichrist na żywo ma pierdolnięcie, i to nie byle jakie. ale zanim na scenę wpadła banda dzikusów z combichrist, rozgrzewką publiczności zajmowali się panowie z red emperez - stosując kryterium, o którym wspomniałem - nie jest to fajny zespół. zmęczyli mnie okrutnie, przez godzinę grali swoje kompozycje będące autoplagiatami...
setlista:
1. the rain of blood
2. scarred
3. get out of my head
4. fuck that shit
5. get your body beat
6. this is my rifle
7. today we are all demons
8. electrohead
9. are you connected?
10. blut royale
11. shut up and swallow
encore:
12. feed your anger
13. this shit will fuck you up
encore:
14. wtf is wrong with you
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz