to moje kolejne podejście do kazika i jego projektów. tym razem padło na knż. i nawet nie było tak źle, jednak nie wytrzymałem do samego końca... kazik, jak zwykle, zapełnił publicznością całą stodołę. trochę nie rozumiem fanatyzmu fanów zespołów około-kazikowych... bo ani to muzyka odkrywcza, ani to coś wyjątkowego, ani wspaniałego. a z mojego punktu widzenia raczej bardzo wtórna i powtarzalna. mimo wszystko jednak, zagrali żywiołowo, na co publika zareagowała odpowiednio i pod sceną naprawdę było skocznie, a mi całkiem miło się słuchało, na przykład, taty dilera. no i niestety, stodolane światło znów pokazało, że nie lubi za bardzo fotografów...
ps. gdzie są dredy litzy?!
pps. pozostałe zdjęcia do zobaczenia tutaj.
no właśnie nie byłem pewien, czy to Litza.. :D
OdpowiedzUsuń12 genialna
OdpowiedzUsuńostatnie 3 foty tez baaaaardzo mi się podobają ..
co do muzyki to oda czasu do czasu można posłuchać .. ale co za dużo to niezdrowo ..
jak patrze na Twoje zdjęcia to jakoś nie widzę żeby Ci mało światła tam było
za murawką nr 12 świetny. poza tym dyptyk z nr 7 i 8- fajnie uchwycone. i znów narzekasz pan na światło, a jakoś nie widać tego po zdjęciach :]
OdpowiedzUsuń--> Maciek:
OdpowiedzUsuńteż miałem z tym problem...
--> Murawka:
do geniuszu, to jej trochę brakuje, ale faktycznie się udało ustrzelić ładnie. ostatnie 3 też w sumie udane, ale średnio jestem zadowolony...
--> Ewa:
no narzekam, bo było kiepsko. świecili od pasa w dół... słabo się w ogóle kazika fotografuje.