: kiedy? 2010.03.10 : gdzie? progresja : kto? levinhurst :
levinhurst, czyli 2/3
the cure na scenie. to brzmi dumnie i zapowiada całkiem niezłe show i grę na poziomie. odwiedzenie ich spejsa zweryfikowało moje wyobrażenia, a to, co się wydarzyło później, spowodowało, że z
progresji uciekałem jak najszybciej... pierwszym niepokojącym sygnałem była
liczna, składająca się z kilkunastu osób publika, drugim - support, zespół
todobro. a to było
zuo, najczystszej postaci. tak długo, jak wokalista nie piał, było naprawdę nieźle - czar pryskał razem z pojawieniem się trudnego do opisania głosu pana wokalnego. który to z resztą, wyglądał jak straszny strach na wróble. a grali, niestety, ponad 50 minut...





niestety, na
gwiazdę wieczoru trzeba było poczekać. albo to
gwiazda czekała na to, aż publiczność osiągnie zawrotną ilość 40 osób... no, ale w końcu zaczęli grać. gdzieś tam w środku miałem nadzieję, że jednak są zwierzami koncertowymi i z tych swoich gniotów wyduszą chociaż trochę ognia i energii. niestety, po raz kolejny się rozczarowałem. byłbym wściekły, gdyby przyszło mi zapłacić za bilet, na to duszenie kota. z ciekawostek, to był to jeden z niewielu koncertów, w czasie których perkusista był oświetlony przyzwoicie, a basser - nawet całkiem ładnie sobie radził - grał z nut. ogólnie, muzyczna oprawa była całkiem sympatycznie brzmiąca, jednak ponownie tego wieczora - wokal powodował we mnie wzrost niechęci do zepsołu...




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz